wczasy, wakacje, urlop
28 lipca 2012r.
Tradycja przekazała również wiadomość o roli, jaką odegrał zakonnik z Wejherowa ojciec Grzegorz, który żarliwie namawiał do walki i obrony. W walkach ze Szwedami moment wyznaniowy odgrywał także znaczną rolę. Źródła pisane wymieniają burmistrza puckiego Tomasza Rankego oraz Jana Rossa i Jana Malotkę mieszczan jako również zdecydowanych walczyć do upadłego. Pierwszego z wymienionych król po wojnie nagrodził nadaniem w dożywocie dwu gburstw we wsi Połczynie. Ostatni był zasłużonym artylerzystą i jako żołnierz był wierny złożonej przysiędze. Oblężenie Pucka przez wojska Stenbocka wczesną wiosną 1656 r. było prowadzone opieszale i bez powodzenia wobec zdecydowanej postawy załogi i ludności miasta. Generał szwedzki nie miał także ciężkiej artylerii i między innymi dlatego w marcu zwinął oblężenie. Obawiał się słusznie także odsieczy oblężonym ze strony oddziałów gdańskich, które 17 marca wygnały szwedzkie załogi z Oliwy. W dalszym ciągu jednak istniało niebezpieczeństwo uderzenia Szwedów na Puck. Dlatego też gdańszczanie utrzymywali tu silny garnizon pod dowództwem majora Schura, znanego mieszczanom puckim od dawna, ponieważ przed dwudziestu laty również dowodził oddziałem gdańskim stacjonującym w Pucku, a równocześnie kupował tutaj drewno i wysyłał je do Gdańska. Garnizon gdańszczan przysłany do Pucka składał się z 3 kompanii piechoty, każda po 120 knechtów oraz z 60 dragonów i tyluż rajtarów. Wojna polsko-szwedzka i blokada Gdańska wywołała zakłócenia w swobodnym handlu zbożem, a tym samym spowodowała niezadowolenie Stanów Zjednoczonych Prowincji (Holandii). Aby więc zapewnić obronę interesów kupców i armatorów holenderskich w Zatoce Gdańskiej, 27 czerwca 1656 r. zawinęła na te wody silna flota wojenna składająca się z paru eskadr, obejmujących 42 okręty, dowodzonych przez admirała van Opdena i Corneliusa Trompa. Flota szwedzka wobec zdecydowanej przewagi sojuszników gdańszczan wzięła kurs na północ i trzymała się daleko od akwenów zatoki, tym bardziej że na redę gdańską przyszło także w miesiącu wrześniu i w tym samym celu co holenderskie 10 okrętów duńskich. Od strony morza nie groziło już do końca wojny żadne niebezpieczeństwo. Sędziwi dawni kaprzy żując tytoń, zażywając tabaki lub paląc fajki (właśnie palenie tytoniu zaczęło się rozpowszechniać) patrzyli na powiewające na masztach bandery duńskie z Dagenbrockiem i kiwali głowami nad zmiennością, a raczej nietrwałością sojuszów. Chociaż trwająca nadal wojna bezprośrednio nie dotarła już więcej w ostrej formie do starostwa, dawała jednak o sobie znać raz po raz i kładła się na barki chłopów trudnym do udźwignięcia brzemieniem. Mieszkańcy wsi królewskich, duchownych i nawet szlacheckich musieli nie tylko łożyć na utrzymanie garnizonu stacjonującego w Pucku, ale także i ponosić inne ciężary związane z prowadzeniem uciążliwej i kosztownej wojny. Oprócz danin w żywności przeznaczonych dla załogi puckiej kazali gdańszczanie płacić zwiększone podatki: łanowe, morgowe, pogłówne, rogowe, pobory i różne inne, dotąd nie spotykane we wsiach królewskich. Przy tym były one ściągane regularnie i konsekwentnie. Nie wahali się też, póki elektor był sojusznikiem króla szwedzkiego, wysyłać podjazdy aż do ziemi lęborskiej i ściągać kontrybucje z tamtejszych chłopów i szlachty. Rządy gdańskie były uciążliwe dla mieszkańców miasta i całego powiatu, spotykamy więc liczne skargi na gdańszczan wysyłane do króla. Przeważnie jednak nie były one rozpatrywane, gdyż władca w nagrodę za zasługi miasta i na poczet długów, które zaciągnął, nadał 25 maja 1656 r. starostwo puckie gdańszczanom. Administratorzy gdańscy czuli się więc pełnoprawnymi panami starostwa i ufni w poparcie dworu niewiele sobie robili ze skarg zanoszonych na nich tak na forum Sejmu Rzeczypospolitej, jak i przed Sejmik Generalny.